Kochani ❤ Jeśli chcecie się dowiedzieć, jak można trafić z drogi do Italii na kemping w Chałupach, to zapraszamy… 😉
Otóż mieliśmy rezerwację hotelu na 5 dni i ambitny plan, aby na tydzień wyszarpany z firmy wyruszyć (oczywiście i jak zwykle) do Italii, tym razem w góry, w Dolomity, na trekking w okolice Cortiny d’Ampezzo. Znamy Dolomity zimą z nart, ale latem jeszcze nas tam nie było a widoki na pieszych trasach są powalające.
Wyruszyć mieliśmy w sobotę i od niedzieli już łazić po pięknych połoninach, grzbietach i innych cudnych widokowych terenach krainy Tyrolu Południowego, do której należą Dolomity.
Jednak w piątek okazało się, że w poniedziałek Pan Mąż pilnie musi być w Lublinie (sprawy służbowe), więc postanowiliśmy przesunąć nieco rezerwację i w niedzielę po południu się zapakowaliśmy i przez Lublin mieliśmy zmierzać na południe.
W sobotę sprawdziliśmy jeszcze prognozy pogody dla Cortiny i trochę nam faza spadła… meteo pokazywało 4 dni burz i deszczy, akurat w tym terminie i w tym rejonie… Peszek, co?
Ale spox, nie raz już tak bywało (np. w zeszłym roku w Chorwacji), bo na następny dzień „pogodynka” w telefonie pokazywała już inaczej i zamiast deszczu było słońce. Ok. Poczekamy, na pewno się zmieni.
LUBLIN
O północy w niedzielę dotarliśmy do Lublina i wylądowaliśmy w hotelu Europa w samym centrum, blisko Starego Miasta, a dokładnie przy Placu Litewskim z widokiem na Pałac Lubomirskich. Pies za nocleg + 50zł. (ale plus taki, że na placu dużo trawy do spaceringu).
Co godzinę zerkaliśmy na prognozy… bez zmian – w Dolomitach burza i deszcze… Cóż, pewnie się zmieni. W poniedziałek po urzędowych wycieczkach okazało się, że bez jednego papieru z Poznania sprawa nie ruszy z miejsca… zatem nie przez Rzeszów i Kraków A4-ką, tylko przez Łódź i Poznań A2-ką.
W sumie spox, pocieszaliśmy się, bo potem tylko kawałek na Berlin i niemieckimi dobrymi i darmowymi autostradami w dół.
POZNAŃ
W Poznaniu wylądowaliśmy w poniedziałek o 22 – jak zwykle na Campingu Malta. Na szczęście był wolny jeden z naszych ulubionych domków. Malta to optymalna opcja na pobyt z psem. Mega duży teren + Jezioro Maltańskie, którego obejście to ok. 6 kilometrowy spacer. Poza tym, tuż obok jest jedna z naszych ulubionych restauracji – Taj India. Nie dość, że są mega psijaźni, mają unikatowy hinduski wystrój i meble, których wyrzeźbienie trwało chyba rok, to jeszcze super karmią i to w przyzwoitej cenie (+ mają sporo niamuśnych opcji wegetariańskich). Więc o 22.20, rzutem na taśmę, zdążyliśmy jeszcze coś zjeść.
Ja: 5 rodzajów soczewicy w sosie + ryż
Pan Mąż: faszerowane bakłażany + chlebek roti

+ Odkrycie miesiąca: hinduskie wino. W życiu się nie spodziewaliśmy, że ten kraj robi wina i to naprawdę niezłe!
Prognozy w Cortinie – bez zmian.
Wtorek. Pan Mąż sprawy biurowe załatwiał do godz. 13. My z Panem Psem w tym czasie okrążyliśmy Maltę, po drodze zaliczając 3 sesje węszenia na łące + 2 sesje pływackie.
Wróciliśmy do domku ogarnąć pokój i bagaże.
Prognozy w Cortinie – bez zmian.
Pan Mąż wrócił. Prognozy burzy + pozostałe marne 4 dni urlopu + 1200km jakoś nam się nie składały w logiczną całość. „Co robimy?” – padło moje pytanie.
„Nie wiem…” – Pan Mąż.
”Karkonosze?” – ja.
„Eeeeeee…tam już łaziliśmy” – Pan Mąż.
„No ale jest ładnie. Prognoza pokazuje słońce.” – ja.
„Na Helu też jest słońce.” – Pan Mąż.
„No to na Hel? Deska?” – ja.
„No w sumie…? To idziemy na kawę i pomyślimy.”
Pomyślenie skończyło się decyzją: Chałupy i deska. 4 dni słońca i resetu. Ale co z noclegiem? Sezon, czyli teoretycznie 1% szans na wolną przyczepę na kempingach.
„Jedziemy. Najwyżej jakieś spanie znajdziemy we Władysławowie albo Jastarni.”
CHAŁUPY I PÓŁWYSEP
No to jedziemy. Ciuchy w sumie mamy uniwersalne, no może oprócz butów do trekkingu… 😜 Pan Pies żarcie i ciuchy też ma na każdą okoliczność. Pan Mąż prowadził, a ja obdzwaniałam kempingi zaczynając tym samym tekstem:
„Wiem, że to głupie pytanie, ale czy macie może coś wolnego od dzisiaj?”
W słuchawce kilka „niestety” aż w końcu jest! – „Tak, właśnie jedna pani odwołała rezerwację i zwolniła się do soboty przyczepa ‚standard’.”
„Super, to bierzemy. Ale jesteśmy już w drodze i jest z nami na pokładzie pies – czy to problem?”
„Generalnie od jakiegoś czasu nie akceptujemy psów, bo jest dużo wody dookoła i mieliśmy dużo zniszczonych pościeli i tapicerki…”
Po zapewnieniach, że Pan Pies jest zaprawionym podróżnikiem, który nie jeden hotel zwiedził i ma ze sobą swoje posłanie, a my jesteśmy świadomymi opiekunami, w drodze wyjątku, dostaliśmy pozwolenie.
Po kilku korkach ze wzgl. na Openera w Gdyni jesteśmy.
I tak oto siedzimy nad Zatoką: mamy przyczepę bez kibelka i kranu, słońce, wiatr, morze, zatokę – total chill-out. Prysznicujemy się i siuramy w ogólnych sanitariatach.
Do tego na kempingu jest psijazna TAWERNA z pysznym żarciem i dość dobrą kawą.
Pan wypożyczył sprzęt i pływa, my się kąpiemy i łazimy po plaży zatoki (od czasu do czasu wpadając na linki od jakiegoś kajta i przepraszając)… ale nikt nie ma nic przeciwko, ogólnie wszyscy tutaj są wyluzowani i zamiast się krzywić na widok psa się uśmiechają i go głaszczą. Jak wiecie, to cechuje surfową brać: luz do wszystkiego i brak spiny.
…lub idziemy nad morze po drugiej stronie szosy: tropimy w piachu, biegamy i leniuchujemy. Drugi tydzień lipca, a parawaningu stosowanego brak – NIEMOŻLIWE? A jednak! Zagęszczenie na plaży jak we wrześniu, bo w Chałupach raczej wszyscy moczą tylki w Zatoce z doczepionym żaglem i plaża ich nie kręci. Na szczęście. Dlatego NIE MA tu plaż strzeżonych, więc i nie ma zakazu wstępu psów, dlatego spotykamy różnych kumpli; statystyka z dziś: Nowofundland, Cavalier, młody labek, dorosły labek, york, szeltie, duży nieokreślony, rudawy kundelek.
No i na kempingu Pan Pies też ma już kumpli: mopsa, 2 Borzoje (charty rosyjskie), 2 cocker spaniele, dużą sunię rasy moloso-niesprecyzowanej, mini sznaucera. Okazuje się, że kemping ogólnie jest PSIJAZNY jeżeli ma się swoją przyczepę, a wiele osób ma tu swoje przyczepy całoroczne, a jedynie niewielka część jest kempingowa na wynajem. A w swojej przyczepie wiadomo: pies może robić to, na co mu pozwolisz.
Jednak w związku z obecnością psiej ekipy trzeba Pana Psa szczególnie PILNOWAĆ z sikaniem, bo wiadomo, że w obecności psów i suk znaczenie terenu jest nasilone – więc namioty i sprzęt surfingowy jest zagrożony 🙈
Pan Pies szczęśliwy. Ja szczęśliwa. Pan szczęśliwy.
Italia poczeka, a tymczasem wyszukujemy plusy: co najmniej dwa dni więcej wypoczynku, które byłyby w drodze, oszczędność paliwa i spalin, cena noclegu 1/2 tego co w Italii, całodzienne jedzenie w restauracji na naszym kempingu (śniadanie, obiad, kolacja) = jeden obiad w restauracji w Italii…
Minusy: brak włoskiej kawy, nie zobaczymy widoków tras w Dolomitach, nie podszkolimy włoskiego, straciliśmy 100 euro gwarancji rezerwacji…
Ale za to mamy włoskie wino – bo prawie zawsze wrzucamy je do bagażu 😉
P.S. PSIORADA: większość kempingów w Chałupach akceptuje psy i pobierają jednorazową opłatę za pobyt (za sprzątanie ewentualnych nieczystości). Problem jest tylko z dostępnością przyczep: jak się dowiedzieliśmy, rezerwację najlepiej robić dużo wcześniej – nawet już teraz na przyszły rok.
KEMPINGI: Kaper, Chałupy 3, Solar, Ekolaguna, Albatros, Małe Morze, Chałupy 6, Polaris.
Brak komentarzy